Stary Stary
517
BLOG

Deglomeranci

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 32

 PiS się znowu może zachwycać sprawnością werbalną swego wodza. Dla niecnego systemu polaryzacyjno - dyfuzyjnego wyartykułował oto cnotliwą opozycję zrównoważonego rozwoju. To drugie akurat oznacza wzrost gospodarczy dostosowany do miejscowych zasobów. Tych na prowincji jest mniej niż w metropoliach, dlatego poza wielkimi miastami gospodarka jest słabsza. Czyli nasz erudyta znowu trafił kulą w płot, ale nie w tym rzecz. Mistrz słowa od dłuższego już czasu „niczym worek kartofli wożony po Polsce” [klasyk] w różnych remizach wypowiada obietnice na miarę milionów mieszkań. Zapowiadając zrównoważony rozwój wedle swego rozumienia obiecał, że zapewni prowincji taki sam status gospodarczy jaki mają metropolie. Tyle tylko, że na rzazie rzecz nazwał, jak to zrobić nie mówi.

Gomułka, przed wojną złota rączka z galicyjskiego majątku, który ten sam pomysł realizował pół wieku wcześniej też był przekonany, że przy pomocy zrównoważonego w taki właśnie sposób rozwoju pchnie gospodarkę do przodu. Też rzecz nazwał patriotycznie, to znaczy jak każe tradycja neologizmem zapożyczonym z zewnątrz. Była to wówczas deglomeracja. Pamiętam, jak w pociągu pewna pani mówiąc, że termin brzmi dwuznacznie zastanawiała się co by nastąpiło, gdyby komuś zaproponowała aby się z nią podeglomerował. W rzeczywistości jednak przedsięwzięcie było wielce prozaiczne. Polegało na przenoszeniu zakładów produkcyjnych z metropolii na prowincję. Koszta produkcji w tak łatwo zdeglomerowanych zakładach podskoczyły skokowo, Gomułka musiał podnieść ceny, lud się zbiesił i mieliśmy protest 1970 roku. 
 
Koszta zaś produkcji w deglomerowanych zakładach musiały podskoczyć, bo to wszystko, co było stosunkowo łatwe w metropoliach stało się niezwykle trudne na prowincji. Nawet prąd elektryczny i woda były tam mało dostępne, nie mówiąc już o surowcach czy półfabrykatach. Zasoby się przemieszczają wzdłuż ciągów komunikacyjnych. Wie to każdy student. Tam więc gdzie się linie komunikacji krzyżują, występują najlepsze warunki dla przetwarzania dóbr pierwotnych na złożone. Tam zatem są naturalne warunki do najbardziej wydajnej pracy. Gdzie indziej ich nie ma i w warunkach regulowanego rynku pojawia się konieczność dopłacania do produkcji a plajta w wolnej gospodarce rynkowej.
 
Gomułka więc musiał dokładać do deglomeracji, Kaczyński swój zrównoważony rozwój niezawodnie doprowadzi do bankructwa. Chyba, że najpierw ukończy rozpoczętą rozbudowę infrastruktury, która udostępni miejscowe zasoby do przetwarzania. Wtedy tam jednak, ze względu na niewielki potencjał ludzki będą początkowo mogły powstać tylko niewielkie biznesiki, których największym wrogiem jest centralizacja gospodarki. Tę zaś promuje Kaczyński, kontestując jednocześnie budowę autostrad, schetynówek a rusza też przebudowa linii energetycznych jeszcze należycie nie obsobaczona przez wyrazicieli jego partii. Tylko moment aż zaczną.
 
W rezultacie czeka nas kolejne wielkie bum w wypadku przejęcia władzy przez PiS na jakiś dłuższy czas. Ale po bierutowskim, gomułkowskim, gierkowskim i jaruzelskim będzie to już piąte i to po okresie ćwierćwiecza rozwoju. Może więc nie będzie aż tak głośne.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka