Stary Stary
502
BLOG

Warszawka

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 17

 “W sukienkach na barykady”. Tak się nazywa konkurs, ogłoszony przez jeden z portali zajmujących się głównie modą kobiecą. Ma być oceniana stylizacja uczestniczek, naśladująca ubiór pań z okupowanej Warszawy. Rzecz jednak budzi kontrowersje. 

Roman Bratny w Kolumbach pisze o slipach z hitlerowskich flag, zrywanych przez harcerzy z ulicznych masztów. Miał to być jeden ze sposobów postponowania symboli okupanta. Niedługo jednak po pojawieniu się powieści można było w komisie dostać kostium kąpielowy lub slipy właśnie z motywami flagi, amerykańskiej. Później także brytyjskie barwy stały się dostępne w podobnej formie. Były to wyroby funkcjonujące na zachodnim rynku i podkreślające narodową sympatię czy nawet patriotyzm swego właściciela. 
 
Podobnie działa zbitka Święta Zmarłych z Halloween. Powaga śmierci jest tu przesunięta w jej parodię. 
 
Powstanie Warszawskie to dramat, który powinien być upamiętniany, ale w mniemaniu wielu przy zachowaniu warunków, które nie naruszają dobrego smaku. Wedle takiego poglądu moda, to nazbyt lekka muza aby jej powierzać pamięć o narodowej hekatombie. Może by nie było tylu kontrowersji, gdyby zadziałała mniej ostentacyjnie, bez ogłaszania konkursów, bardziej spontanicznie.
 
Wydaje się też, że jest tu jednak inne dno. Seksizm. Gdyby rzecz dotyczyła wojskowych uniformów, nie byłoby zapewne sprawy, ale tutaj chodzi o “zwiewne sukienki” [portal]. Te się zaś kojarzą nie tyle z walką co wakacjami. Tylko że w Powstaniu wzięły liczny udział kobiety, także w sukienkach, również pewnie zwiewnych i w ten sposób ten urokliwy element stroju kobiet stał się wojskowym ubiorem. Prawo więc jego naśladowania nie może być odbierane modzie, skoro się nikt nie zżyma na częste w niej militarne elementy. Ba, młodzież bierze udział w inscenizacjach scen z Powstania, co jest również formą zabawy. I jakoś nie uchodzi to za profanację symboli.
 
Powstaje jeszcze pytanie, czy powstańczą brać tworzyły głównie namaszczone ponuraki, wygłaszający jedynie bogoojczyźniane teksty, czy też raczej radosna młodzież, która nagle dostrzegła, że Niemcy nie są dla niej przeciwnikiem, który by miał budzić specjalne kompleksy. Stosunek zaś żołnierza do celebry widać w pamiętnikach szwoleżerów, którzy ani razu nie wspominają słów Kozietulskiego, wypowiedzianych rzekomo przed słynną szarżą a przypisywanych mu przez egzaltowane nauczycielki historii. Piszą za to lekkokonni gwardii, że w krótkim, żołnierskim tekście upomniał wtedy szwadron aby trzymał linię, bo cesarz patrzy. Zapewniam, że się to da wyrazić znacznie krócej niż tu napisano.
 
Dziewczyny z Powstania nie czuły się też męczennicami. Generał Skibiński pisze, że po ich uwolnieniu z niewoli przez zagon Pierwszej Dywizji Pancernej, wiosną 1945 roku, przede wszystkim zażądały dla siebie broni, aby powrócić do normalnego stanu. Potem dopiero była mowa o środkach czystości, medykamentach, czy jedzeniu. Tak się zachowują żołnierze a nie cierpiętnicy. 
 
Nie widzę zatem niczego dziwnego, że się współczesne dziewczyny zaczną stylizować na sanitariuszki, łączniczki, czy nawet snajperki. I gdyby się im udało tę modę przenieść za granicę, powody do zadowolenia bym miał jeszcze większe. Nasze Powstanie bowiem, jako największa miejska bitwa II wojny światowej mało jest w świecie znane.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka