Stary Stary
547
BLOG

Kontrmarsze

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 9

 Unia jest silnie atakowana przez eurosceptyków, bo nie jest zdolna do przeciwstawienia się Rosji. Zorganizowano ją na sposób odpowiadający raczej wyobrażeniom zwolenników Europy ojczyzn. Kiedy więc nadchodzi ze Wschodu niebezpieczeństwo, oczywiste dla narodów, które dłużej doświadczyły już bezpośrednich kontaktów z Moskwą, państwa pozbawione tego rodzaju wiedzy stają w opozycji do nawoływań o solidarność. I dotyczy to nie tylko Zachodu, który nigdy nie doceniał wagi moskiewskiego zagrożenia. Węgry się przyłączają do rosyjskich pretensji terytorialnych wobec Ukrainy, łącząc do nich własne a Bułgarzy blokują rewers rurociągu gazowego, który by mógł naszych wschodnich sąsiadów wyzwolić z zależności energetycznej od Rosji.

Rzecznicy zatem jednoczesnego skłócenia nas z Unią i Rosją stawiają na USA, które się atoli nie kwapią nie tylko do jakiegoś militarnego gestu, powiększającego nasze bezpieczeństwo, ale nie bardzo chcą Polakom umożliwić nieskrępowane przyjazdy do swego kraju. I to pomimo naszej ofiarności na frontach wojny z terroryzmem w Iraku i Afganistanie.
 
Aleksander Bocheński podkreśla, że istotą głupoty naszej polityki międzynarodowej w końcu XVIII wieku było ustawiczne drażnienie Rosji i opieranie się przed sojuszem z Moskwą, skierowanym przeciwko słabszym, potencjalnym zaborcom. Można z tym dyskutować skutecznie podnosząc fakt, że alians szlacheckiej mentalności ze wschodnią był zasadniczo niemożliwy a daleko jeszcze było do czasu zwalczania powstańców styczniowych przez uwłaszczone chłopstwo lub zbrojnego atakowania bojowców Piłsudskiego przez endecję, skleconą z jednopokoleniowego mieszczaństwa. 
 
Teraz jednak, pozostając w nieporównanie lepszym położeniu gospodarczym, ale z sytuacją geopolityczną zawsze możliwą do zrównania z osiemnastowieczną, jesteśmy nawoływani do tego aby odrzucić integrację z Europą, ale w jej imieniu rzucać wyzwanie Moskwie w nadziei, że nas Stany Zjednoczone obronią przed skutkami takiego postępowania. Bo zjednoczone pod naszym przewodnictwem państwa Europy Wschodniej zastąpią Ameryce tradycyjnie z nią powiązane demokracje Zachodu. I to wszystko kiedy dawne demoludy się nie spieszą do uznania naszego kierownictwa, mimo że prezydenci mniejszych państw mają milczeć wobec swoich odpowiedników z większych krajów, wedle doktryny naszych współczesnych depozytariuszy jagiellońskości.
 
My zaś jako nasz tradycyjny walor mamy Ameryce do zaoferowania naszą żarliwość, wynikającą z tego, że jako jedyni w Europie przechowujemy tradycyjne wartości. Wierność po grób. Nie jesteśmy atoli ani najwięksi spośród jagiellońskiego aliansu ani tym bardziej najbogatsi. Właśnie wskutek tego, że nie budziliśmy nadmiernego zainteresowania Zachodu a Wschodowi potrafiliśmy zawsze okazać wrogość. Niezależnie od doraźnych korzyści, jakie by z tego mogły wypływać. Nie jesteśmy zatem nazbyt atrakcyjnym partnerem dla zaoceanicznego supermocarstwa.
 
W konsekwencji jednak naszej upartej polityki staliśmy się takim państwem, jakim właśnie jesteśmy. Największym beneficjantem upadku komunizmu. Do nas się też uśmiechnęło wreszcie szczęście. I teraz się mamy wykazać moskiewskim antyokcydentalizmem w nadziei, że zarazimy nim USA? Wolne żarty.
 
Nic dziwnego, że eurosceptycyzm zabrnął w końcu w krytykę niedostatecznej integracji państw Unii. 
 
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka