Stary Stary
1638
BLOG

Moda

Stary Stary Rozmaitości Obserwuj notkę 79

 Subkultury wyrastają z niskiej samooceny. To oczywiście truizm. Ludzie wzgardzeni przez los mają poczucie akceptacji w masie tak samo rozumujących i tej samej poniewierki doświadczających towarzyszy. Ich pozytywnym wyróżnikiem staje się przekornie powód, dla którego doświadczają złego traktowania. Duchowe czy moralne kalectwo też. Kiedy jednak mają szansę na to aby w bardziej zrozumiały dla ogółu sposób móc zademonstrować swoją wyższość nad innymi osiągają swoistą popularność. Admiracja zatem sportowców, dających im substytut osobistej krzepy jest tu chyba bardzo dobrym przykładem. Stąd drużyny piłkarskie mają takie wzięcie. I wrzaski kibiców na meczach takie natężenie. 

Także jednak “ustawki” kiboli stąd czerpią zaciekłość. Własna przecież drużyna, czyli my, zawsze wygrywa a kiedy nie to tylko wskutek spisku tamtych. Dlatego się ich jak psów nienawidzi i dlatego z szarego i niezbyt w cokolwiek zaangażowanego pospólstwa wyłaniają się fanatycy. Oni są w swoim przekonaniu prawdziwymi zwolennikami swego klubu a nie tylko niedzielnymi czy zgoła farbowanymi. Dla nich się to co obiektywnie jest odrażające, niechlujstwo osobiste a i moralne, nienawiść, fanatyzm, zaciekłość stają wyróżnikiem i powodem do dumy. I na zasadzie uogólnionego prawa Kopernika - Greshama ogół stopniowo przyswaja sobie także ich słownictwo i symbole. Stąd na przykład upowszechnianie się obyczaju przeklinania na antenie w telewizji.
 
Kibicowskie subkultury nie mają żadnej wyłączności. Nie trudno znaleźć podobne cechy pośród społeczności gejów, nawet feministek czy… polityków. Mają swój kod, świadomość, wartości. Pośród nich bowiem są tylko w ich mniemaniu ludzie prawdziwie wyzwoleni, prawdziwe kobiety czy prawdziwi Polacy. Nie ma przeto zupełnie żadnego znaczenia co ich wyraziciel publicznie wypowiada. Może bezkarnie dla swej pozycji w grupie przeczyć publicznie wyznawanym w subkulturze pryncypiom. Obcych bowiem nie tylko można ale i trzeba mamić, zwodzić czy zgoła oszukiwać. Tego wymaga przetrwanie. Wszyscy i tak wiedzą kto i gdzie przynależy, kogo trzeba bronić, strzec i podziwiać. Nawet jak powierzchowność eksponenta, jego profesja czy płeć zasadniczo przeczy temu, na kogo się kreuje. Jest swój. 
 
Na tej glebie rozwija się też wszechogarniająca moda na normalne kibicowanie. Najpierw niekonsekwentnie. Bez zatem wyzywania zawodników innej narodowości od najgorszych lecz jeszcze z lubością wyrażaną nadzieją, że “nasi ich rozjadą”. Można zrazu bez śladu poczucia śmieszności wyciągać analogię: my w 1612, 1812 byliśmy zbrojnie w Moskwie to i w 2012, po kolejnych dwustu latach wygramy… dziecięcą w istocie zabawę w piłkę. Ale dzięki jakiejś magii się to przeobraża w powszechne święto. Zupełnie więc nie dziwi już, że zdeklarowana feministka, wypowiadająca przedtem najostrzejsze słowa krytyki po adresem futbolistów w stanowczym momencie pokornie wyraża nadzieję, że “będzie dobrze”. Radość zatacza coraz szersze kręgi i zagarnia prawie wszystkich. I każdy z tych porwanych przez jej wir ludzi zaczyna odczuwać wspólnotę także z kibicami przeciwników. Bo rywalizacja sportowa to najczystsze piękno, które rozkwita z szowinistycznych subkultur niczym kwiat na mierzwie.
 
A wczoraj obejrzeliśmy wspaniały mecz i doświadczamy wstydu z powodu poczynań gawiedzi po nim. Mimo, że Rosjanie przeszli przez Warszawę i reprezentujący ją most Poniatowskiego się nie zawalił. Więcej, nie obnosili się z sowieckimi symbolami. Ba, grupki motłochu wykrzykującego pod ich adresem obelgi budziły politowanie. Okazało się, że jesteśmy raczej normalni, Rosjanie również, podobnie zresztą jak goszczeni przez nas Grecy, Czesi, Niemcy, Duńczycy czy kto tam jeszcze. Nie uważamy się za gorszych od nich ale i nie za lepszych. Bo tak jest naprawdę.
 
A do następnych rozgrywek się chyba zakwalifikujemy. I co z tego?
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości