Stary Stary
2407
BLOG

Mistrzostwa

Stary Stary Rozmaitości Obserwuj notkę 75

 Po grze prowadzonej metodą “na skomlaka”, z histerycznym padaniem na murawę i udawaniem krzywdy jakiej rzekomo doznali, z popychaniem przeciwników rękami, z wykorzystaniem emocjonalnej gestykulacji godnej kłócących się zeszłowiecznych przekupek Grecy zremisowali z niemrawo się dość prezentującą, szczególnie po przerwie naszą jedenastką, podobnie jak grecka dziesięcioosobową w drugiej połowie. Trener ma o czym porozmawiać z naszymi asami. Szczególnie z wywalonym z boiska bramkarzem. Jego zamiennik zaś broniąc pewnie karnego zasługuje na ogromną wdzięczność kibiców.

Ci zaś nie zawiedli oczekiwań. Radość tych ludzi, za nic mających ulewę, zdobnych w odzyskane znowu od dewotów narodowe barwy budziła wiarę w lepszy świat i nadzieję na korzystniejszy wynik od tego, który by dyktowały międzynarodowe rankingi. Znakomita organizacja meczu, efektowny pokaz przedmeczowy, świetna koordynacja wszystkich elementów daje poczucie satysfakcji podobnie zresztą jak uzyskany remis. Wszystko bowiem wskazywało na to, że przegramy z lepszą od nas obiektywnie drużyną. Ale tak się jednak wbrew wszystkiemu, także duchocie na stadionie z zamkniętym głucho dachem nie stało. Do przegranej potrzebny jest jeszcze pech, który nas wszakże jakby omija. Jak to sobie nasi uświadomią to pewnie i Czesi będą mieli z nami kłopoty. A może i Rosjanie?
 
Chociaż obie te drużyny pokazały futbol zupełnie odmienny od zaprezentowanego w Warszawie. Rosjanie udowodnili, że najlepszą obroną jest atak, szczególnie żywiołowo i nieustannie prowadzony. Czesi zaś pokazali, że misterne rozgrywanie koronkowych operacji zawsze prowadzi do utraty piłki. Żadna atoli z tych drużyn się w odróżnieniu od Greków w Warszawie nie plamiła grą na czas. Wrocławski mecz był widowiskowy, obfitował w bramki, efektowne podania a kibice obu zespołów osiągnęli wyżyny skuteczności. Chociaż zmęczeni może dojazdem Czesi, zrezygnowali bowiem z wrocławskich hoteli, byli jakby mniej słyszalni.
 
Mistrzostwa już wygrały dzielne chórzystki z Kocudzy, małej podlaskiej wioski. Po raz pierwszy w całości wczoraj słyszałem ich piosenkę.  Żadnych w niej śladów disco polo nie ma. Jest czystą ludową śpiewką z klasyczną harmoniką, typowo akcentowanym rytmem, bezpretensjonalnie zaśpiewaną. Nie dziwię się, że wygrała w konkursie. Panie zaś, twórczynie demonstrują zupełną niewrażliwość na jakiekolwiek zarzuty, nie próbują epatować fałszywą skromnością i prezentują się znakomicie.
 
Podobnie zresztą wypadła Polska jako organizator tych mistrzostw. Tutaj trzeba się odwołać do znawców zagadnienia, Niemców. Mistrzostwa są ich zdaniem pokojowe, radosne, niepolityczne. Także niereligijnie mimo, że Polskę przedstawiają jako kraj cudów. Gospodarczych głównie. Polski zaś zmysł improwizacji znowu jest przez zasadniczych i systematycznych z natury sąsiadów zza Odry wynoszony pod niebiosa. Przytoczyli też słowa Jana Tomaszewskiego, eksperta nie tylko od piłki kopanej lecz także polityki i wyraziciela partii niezbyt wysoko ceniącej nasz kraj, nazywającego dość jednoznacznie polską reprezentację śmietnikiem Europy. Nie ma się zresztą o co obrażać bo obiektywnie jest  najsłabszą drużyną w mistrzostwach. Dlatego też wczorajszy remis cieszy niepomiernie.
 
Nie wygramy na pewno tych mistrzostw jako futboliści. Wygraliśmy je jednak jako Europejczycy,  Polacy, gospodarze, pozbawieni kompleksów twórcy radosnych piosenek o skocznych, nieznanych w innych stronach świata rytmach.
 
Dobrze było. 
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości