Stary Stary
610
BLOG

Demokraci

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 15

 Przejście z koczowniczego do osiadłego trybu życia pozbawiło ludzi wielu korzyści w wyniku czego cofnęli się w ewolucji. W mijającym tygodniu przypomniano wyniki ubiegłowiecznych jeszcze badań gdzie George Armelagos i M. N. Cohen  na podstawie analizy kości wczesnoholoceńskich koczowników i rolników dowiedli w 1984 roku tej tezy. Potem się pojawiły kolejne obserwacje współczesnych ludów „prymitywnych” i ich osiadłych pobratymców, potwierdzające to spostrzeżenie. W wyniku ograniczenia się udomowionej ludności do spożywania niewielkiej liczby gatunków roślin i mięs zaczęły ją trapić choroby, także dodatkowe, odzwierzęce a jednostajność zabiegów o środki do życia cofnęła społeczności rolnicze w rozwoju intelektualnym i fizycznym. 

Najgorsze było to, że nadwyżki żywności powstałe dzięki uprawom umożliwiły powstanie grup, które nie oferowały kmiecym pobratymcom niczego poza uwolnieniem ich od strachu. Wojownicy zapewniali ochronę przed napadem a szamani przed nieznanym. Ba, szybko się okazało że obie te kasty przejęły władzę nad producentami a z czasem część z nich zapewniła sobie ich kosztem wygodne życie bez spełniania funkcji, do których ich powołano. Ludzkość została wskutek tego uwikłana w walkę o zachowanie rozsądnych proporcji pomiędzy wytwórcami dóbr a pasożytami. Te jej odłamy, które zapewniły sobie niewielki udział darmozjadów w podziale pożytków mają się lepiej, pozostałe znacznie gorzej ale ich samopoczucie wydawałoby lepsze, są bowiem we własnym mniemaniu bardziej chronieni przed strachami, które im w znacznej części wmówiono.
 
Warunkiem wszakże jakości tego samopoczucia jest zachowanie jedności i podporządkowanie całej społeczności woli jednego władcy. Ten bowiem zapewnia nie tylko bezpieczeństwo ale też wskazuje to, czego się należy bać. Zjednoczona w taki sposób ludność staje się niezależna od obiektywnych powodów do obaw, własnego rozumu i dusze jej członków napełnia błoga pewność bezpieczeństwa przed tym co wszystkim według darzonych zaufaniem włodarzy zagraża. I o tę jedność trwa powszechna walka. Zajadle zwalczanym wrogiem jest różnorodność ideowa przede wszystkim ale także majątkowa, społeczna, etniczna czy zgoła plemienna jeżeli nie rodzinna.
 
Celem zaś zmagań nie jest jednak pomyślność zglajchszaltowanych społeczności - ta jest tylko ukazywanym na zewnątrz pozorem. Chodzi raczej o władzę nad nadwyżkami środków do życia. I ta przemożna chęć mnoży niebywale pretendentów do posiadania a właściwie do rozdzielania odebranych podwładnym dóbr. Obfitość zaś  potencjalnych jedynowładców sprzyja różnorodności, niwecząc marzenia o monopolu na władanie dostateczną liczbą poddanych. I tu mamy istotę demokracji, najgorszego z możliwych systemów politycznych.
 
Okazuje się bowiem, że postęp społeczny i technologiczny odwraca skutki sybarytyzmu, w któryśmy popadli wybierając osiadłe życie. W ostatnich latach stajemy się wyżsi i jakby inteligentniejsi. Sięgając po rolnictwo wybraliśmy więc właściwą ścieżkę rozwoju mimo, że doznaliśmy u jej początku zasadniczego regresu. Wolno to ale skutecznie postępowało ludzkość wszak nie miała swego Balcerowicza. Teraz jednak i bez niego silnie przyspiesza. I fatalnie to rokuje wszelkim ideologom.
 
Wystrzegajmy się zatem jedności i równości a będziemy mieli jednakowe szanse, bo tylko od nas zależne. I przestańmy się bać do cholery. Koczownicy też dostarczają dobrych przykładów.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka