Stary Stary
470
BLOG

Kryteria

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 20

 Dwa tematy zaczynają budować najnowszą, medialną kość niezgody: termin i czas trwania wyborów oraz godziny obchodu poszczególnych uroczystości rocznicowych katastrofy smoleńskiej. To tylko pozornie niewiele bo bardzo pięknie oba charakteryzują sposób torpedowania negocjacji przez pisowską opozycję. 

Wybory się powinny odbyć możliwie późno. PiS więc z tego wysuwa pozornie logiczny wniosek, że 30 października to ostatni, czyli najlepszy termin. Ale 1 listopada jest dniem Wszystkich Świętych i ludzie odwiedzają groby, nie mają więc czasu na wybory. I o to Kaczyńskiemu chodzi. Im się bowiem mniej wyborców do urn pofatyguje tym częściej w nich będą reprezentowani jego mało z natury rzeczy mobilni, drobnomieszczańscy zwolennicy. Dlatego też oponują pisowcy przeciwko dwudniowym wyborom wyciągając z jakichś sofistycznych przesłanek pewnik, że konstytucja jednoznacznie tego zabrania. No i mamy tradycyjny rytuał: do Trybunału Konstytucyjnego pójdą. Lepper by do tego jeszcze pewno Strasburg dodał ale go ostatnio nie słuchają.
 
Część zaś rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej zwróciło się listownie do Prezydenta aby państwowe uroczystości obchodów, zaplanowane na 10 kwietnia przełożyć na popołudnie. Przedpołudnie bowiem zamierzają poświęcić na odwiedziny grobów swoich bliskich. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby listu nie upubliczniono. W takich wypadkach tradycyjną reakcją partii Kaczyńskiego jest bojkot w wypadku odmowy spełnienia jej żądań. Według zasady wszystko albo nic. Tutaj to oczywiście nie reprezentant partii podpisał list ale zrobili to członkowie rodzin zmarłych, którzy byli z nią związani. Wydaje się więc bardzo prawdopodobne, że sygnatariusze listu odmówią udziału w  oficjalnych uroczystościach i będzie za to według nich winny prezydent. W roku wyborczym, to znakomity argument za dowolną tezą.
 
A wybory się zapowiadają ciekawie pomimo pozbawienia nas dramatycznych spotów o pustoszejących lodówkach czy mordach ty naszych. Nikt  bowiem nie ma na nie pieniędzy - z wyjątkiem gospodarnej Platformy oczywista oczywistość i co najgorsze, banki nie chcą na kampanie udzielać kredytu. To jest najbardziej czytelna i kompetentna prognoza wyborcza. Kiedy trzeba wykładać pieniądze, kończą się sentymenty. Jak tu pożyczać komuś, kto nie ma oszczędności i mizerne szanse na to, że z państwowej kiesy w przyszłości cokolwiek dostanie. 
 
Nic dziwnego więc, że kanapowe ugrupowania podnoszą głowę. Janusz Palikot się chyba zwiąże z Demokratami.pl, porzuconymi niegdyś przez dbającą o ideologiczną czystość SLD. Wzmocni go to moralnie. Do walki staje także Janusz Korwin-Mikke. Wystąpi z UPRem, który przedtem zezował w stronę PiSu i obiecają likwidację podatku dochodowego, trybutu płaconego przez bogate gminy biednym  oraz ograniczą wydatki na administrację publiczną. Radykalnie. W ogólnym zamieszaniu niknie PJN. Pewnie dlatego, że się ochotniczo ustawia w cieniu PiSu, stanowiąc echo dla jego pokrzykiwań.
 
Wydaje się, że na  najbliższy miesiąc się ujawnił obraz powodów politycznego sporu. A sprawy państwa? Kto by miał do tego głowę. Przecież to - jak mawiają ostatnio szydercy - pomidorowa jest najważniejsza.
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka