Stary Stary
536
BLOG

Ludowość

Stary Stary Polityka Obserwuj notkę 9

 Jeżeli się dorosły człowiek ma utrzymywać  z  własną rodziną sam, to nakładanie na niego przez państwo obowiązku aby także utrzymywał ludzi obcych jest oczywistym ograniczeniem komfortu życia każdej “podstawowej komórki społecznej“. Więcej, taki przymus odziera ją także z możliwości wykazania chrześcijańskiego miłosierdzia. Dobrowolnego oczywista oczywistość - tylko wtedy jest to mistyczny akt dobrej woli. Tak można z grubsza sformułować organiczną sprzeczność tkwiącą w pojęciu prorodzinnej polityki każdego solidarnego państwa.

 
Jeżeli zaś stwierdzimy jeszcze, że dorosłość nie nakłada na obywatela obowiązku zapewnienia sobie i rodzinie bytu bo się ma o niego troszczyć władza, to zmuszanie ludzi do pracy jest nieludzkim wyzyskiem uprawianym przez niewydolne państwo, składające właśnie dowód na to, że “jest w rozsypce” [klasyczne]. Więcej, państwo które odbiera część ich zarobków poddanym - pracującym jednak mimo wszystko - po to aby również utrzymywać urzędniczą rzeszę, zajmującą się redystrybucją “odzyskanych” od własnych obywateli dóbr jest szczególnie niemoralne. “Gorsze niźli ZSRR” [klasyczne]. 
 
Przede wszystkim się jednak solidarne państwo nie może spodziewać szczególnego wytężenia umysłów, woli i wysiłku obdzieranych z zarobków pracowników. W tym tkwi tajemnica zacofania, niskiej wydajności i bylejakości gospodarki państw socjalistycznych. Przede wszystkim zaś powszechnego tam marnotrawstwa. 
 
Obraz tego przedstawia zależność PKB od wydatków państwa. W posowieckich republikach ograniczenie rządowych wydatków o jeden procent przynosi przyrost produktu krajowego w wysokości prawie 1,4%. W Polsce 1,33% [Stary, Zamiennik, Salon24, 2010]. Wynika z tego, że struktura finansów państw pozostających w kręgu realsocjalistycznej mentalności jest szczególnie idiotyczna. Wskutek przeznaczania środków na cele publiczne “odzyskują” mniej niż to może przynieść uwolniona od ich wspomagania gospodarka. Bo wydatki państwa zamiast produkt krajowy mnożyć są okupione jego stratą. I to u nas o wysokości jednej trzeciej nakładów.
 
Jeżeli się weźmie jeszcze pod uwagę fakt, że wykarmienie odpowiedniej liczby urzędników dla administrowania publicznymi płatnościami kosztuje na ogół znacznie więcej niż kwoty skierowane do beneficjantów rządowej łaskawości, to mamy już wszystko. Socjalizująca władza uprawia kosztowne, pozorne działania przynoszące w istocie szkodę własnym obywatelom. Materialną i policzalną. Wysysa z gospodarki i bezpowrotnie traci pieniądze.
 
I jeżeli się wobec tego jawią jeszcze ludzie, którzy na obiecywaniu prorodzinnej orientacji solidarnego państwa zbijają polityczny kapitał, to dzięki wyłącznie temu, że zajęci trudem samodzielnego mimo wszystko utrzymywania siebie i rodzin obywatele nie mają głowy do szczegółów. Bo w środowiskach etatystycznych jednostki są najwyżej tak mądre, jak tamtejszy szafarz dóbr i przewodnik “grupy trzymającej władzę”. W wolnych zaś społecznościach co najmniej tak, jak najmądrzejszy ze wszystkich poza nami. Bo mamy tam jeszcze luksus swobody wyboru postępowania w wyniku czego to my możemy być najlepsi.
 
Od dwustu z górą lat ćwiczyliśmy tę drugą ewentualność. I znakomicie sobie dajemy radę bez wszelakich wodzów, guru czy innych takich… . 
 
Dlatego właśnie, że zasadniczo mamy ich za nic. 
Stary
O mnie Stary

Nie chce mi się zmyślać, nic więc nie napiszę, bo w rzeczywistości jestem antypatycznym typem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka